Olga Rudnicka "Na własną rękę"

 Dzień dobry w pochmurną sobotę, przynajmniej nad polskim morzem , szaro ,buro i ponuro. W takie dni sięgam zatem chętnie po książki sprawdzonych autorów tzn. takich , którzy jeszcze mnie nie rozczarowali swoim piórem :) 

Tym samym to moje kolejne spotkanie z Olgą Rudnicką , od paru lat sięgam po książki autorki , które nienagannie służą poprawie humoru. 

W książce pt. "Na własną rękę", występują fenomenalnie dobrani bohaterowie drugiego planu oraz nie zniszczalna , jedyna w swoim rodzaju Matylda Dominiczak, która powraca z wielkim przytupem, tak, tak powraca bo to już kolejna , czwarta część przygód byłej już pani bibliotekarki a obecnie prywatnej pani detektyw. I jak to bywa w  życiu , spotykają nas wiecznie i nieustannie niespodzianki tak jak i bohaterkę tym razem i to nie na żarty, gdyż zostaje odtrącona, zepchnięta na drugi plan jeśli chodzi o śledztwo, tym samym drogi Matyldy i komisarza Mareckiego rozchodzą się , to może oznaczać tylko jedno- będzie się działo :) Matylda to twarda sztuka, nie da sobie w kasze dmuchać , a tym samym poddawać się. Tym bardziej, że rozchodzi się o kradzież biżuterii , znalezienie na terenie ogródków działkowych zwłok ,a tym samym trafia na trop szajki bandytów.

Co z tego wyniknie, dwa śledztwa, jedna zbrodnia? Czy komisarz Tomczak zostanie oczyszczony  z zarzutów? Jak zachowa się słynny prokurator Oszczymurek? I kluczowe pytanie czy była bibliotekarka, a obecnie pani detektyw , zaskoczy samą siebie i uwierzy w siebie oraz w swoje możliwości?




 

Książkę czyta się przyjemnie szybko, czytelnik płynie przez stronice, bo akcja nie zwalnia chociaż na chwile. Mały ucisk lub dyskomfort można poczuć od przesytu bohaterów, jest ich trochę :) wszelaka gama barw i charakterów, od typów spod ciemnej  gwiazdy po uczciwych obywateli, żądających prawdy. Bohaterowie drugoplanowi również wnoszą wiele do śledztwa więc nie ma mowy o nudzie, bo tu i ówdzie występują groźni gangsterzy czy szajka.

Wybornie dobrany pomysł i koncepcja na fabułę. Wspólny mianownik całej akcji to odkryć prawdę i znaleźć biżuterie. Autorka z każdym zdaniem przybliża nas do rozwiązania zagadki by za chwile wyszło na jaw jeszcze co innego lub pojawiają się nowe poszlaki i przeświadczenia.  Mimo czasem występującego mocnego języka- bo jak to nie użyć czasem wulgaryzmu przy stresie który towarzyszy podczas rozwiązywania zagadki kryminalnej- autorka przewybornie okrasza i przystraja w słowa kolejne akcje tak aby poczuć grozę ,a i czasem uśmiechnąć się.


"Nie była podekscytowana własnym odkryciem, bo tego odkrycia mogło wcale nie być. Czuła się zaskoczona i zakłopotana tym pomysłem, co nigdy wcześniej jej się nie zdarzyło. Nie miała oporów przed przedstawieniem swoich teorii i założeń, opartych na intuicji i cieniu powiązań, których nikt nie widział, a co do których sama miała wątpliwości. Teraz było inaczej.  Chociaż to tylko niepoparte dowodami przypuszczenie, że ktoś postawił przecinek w innym miejscu, niż było to intencją mówiącego, i poszło tak dalej jak w głuchym telefonie."

Kurde melek jak to mówi główna bohaterka :) polecam zdecydowanie Waszej uwadze kolejną część przygód Matyldy , szczególnie czytelnikom którzy lubią śledztwo z humorem, a nawet odrobiną  szczypty czarnego humoru.

Dziękuje za egzemplarz wydawnictwu Prószyński i S-ka .

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"Gwiazdy Oriona" Aleksander Sowa

"Róża wiatrów" Agnieszka Krawczyk

Angela Santini "Obsesje"